- Natko, wstawaj, już siódma – darła się Fuzja.
Natka nie odpowiadała.
- Co się dzieje? - zapytałam z łazienki.
- Natka zaspała – powiedział Ernest – Natka wstawaj, wstawaj. Mumia nie będzie na ciebie czekała.
- Nareszcie – westchnęła Fuzja.
Usłyszałam, jak Natka ziewa i kładzie się na drugi bok.
- Tak mocno spałam? -zapytała niewinnie.
- Na to wygląda – powiedział z ulgą Ernest.
Natka odleżała swoje dziesięć minut i wyszła z łóżka.
- Pójdę dzisiaj wcześniej – oznajmiła, żując bułkę z masłem czekoladowym.
- Idź, idź – powiedziałam – ale nie zapomnij o mnie.
Natka zostawiła bułkę, wpadła do łazienki, rozczesała włosy i zaplątała mnie w warkocz.
- Czy przyszedł dziś Joachim? - zapytał Ernest.
- Przyszedł – odpowiedziała – Ale dziś nie miał latawców. Rozmawiał ze mną w ciemny pokoju. Siedzieliśmy przy stole, a na nim stała lampka. Joachim był smutny.
- O co pytał?
- O różne dziwnie rzeczy, Fuzjo. Na przykład dlaczego nie lubię orzechów. Powiedziałam, że po prostu nie lubię, a on stwierdził, że powinnam pomyśleć o rzeczach o których nigdy nie myślałam.
- Dziwny sen – zamyślił się Ernest – Bardzo dziwny. Mówił coś jeszcze?
- Nie. Popatrzył na mnie smutnymi oczami i odszedł. Zastanowisz się nad tym? - zapytała, wiążąc czerwone glany.
- Pewnie, lećcie już.
W kolejce do Gabinet Strachów nie było wiele osób. Jakaś kobieta, młody ojciec z dzieckiem i starszy pan. Ale po Bastku nie było ani śladu.
Natka siedziała zawiedziona.
- Zobaczmy – zaświstała Mumia, kiedy Natka podała jej kartkę z morfologią.
Czytała ją przez chwilę, coś notowała w karcie Natki i kiwała suchą głową.
- Ma pani podwyższone wynik, ale ja tu nic groźnego nie widzę. Czy coś się działo przez te dni?
I Natka opowiedziała jej o incydencie na zapleczu.
- Ja już nie wiem. Musi pani chyba jechać do poradni specjalistycznej.
Zaczęła szperać w papierach, znalazła książkę telefoniczną, wyrwała kartkę z bloczku i przepisała coś na nią.
- Proszę, to jest adres.
- Ale przecież to po drugiej stronie kraju – zamartwiła się Natka.
- No proszę pani – prychnęła Mumia – chce pani być zdrowa? Ja nie wiem, skoro pani tak się dobrze na tym zna, to proszę się leczyć samemu.
- A żeby pani wiedziała – wycedziła przez zęby Natka i wyszła, głośno trzaskając drzwiami.
To była ostatnia wizyta Natki u Mumii. Nie poszła już do niej nigdy więcej.
- Głupie babsko – powtarzała jak mantrę, kiedy już wróciłyśmy do domu.
- Natko, może ona chciała dobrze – próbował oponować Ernest.
- Nie wierzę, że w okolicy nie ma kogoś takiego, takiego lekarza, do którego mogłabym pójść. Po prostu chciała się mnie pozbyć!
- Natko, nie krzycz, proszę – próbowałam ją ubłagać – To nic nie da.
- Nic nie da łażenie od przychodni do przychodni i proszenie na kolanach „kochana służbo zdrowia, racz się mną zainteresować, ja umieram”!
Słowa Natki zaszokowały nas wszystkich. Przez chwilę nawet Ernest nie powiedział ani słowa. Nie mógł znaleźć argumentu.
Natka usiadła na łóżku i przytuliła poduszkę. Czułam, że szybko oddycha.
- Ja nie będę już się z nią użerać. Widzicie, że to nic nie daje. A poza tym trzasnęłam jej drzwiami, a tak robią tylko osoby, które nie chcą już nigdy wracać.
- A więc co teraz zamierzasz? - zapytał Ernest. Tylko on jedyny zebrał w sobie odwagę, żeby się odezwać.
- Nic. Fleka nie pokonamy. Z nim nie można walczyć, bo jest jeszcze groźniejszy. Zostawię go w spokoju, jak zobaczy, że nikt się nim tu nim przejmuje, pójdzie sobie.
- Myślę, że zmienisz zdanie – pisnęłam – Mam taką nadzieję.
Natka nie odpowiedziała. Ubrała buty, płaszcz i poszłyśmy do Dyskontu.